20 listopada 2015
Warsztaty taneczne w Zespole Szkół nr 4 w Sosnowcu
A wszystko zaczęło się od LASERA
Od ostatnich trzech tygodni wraz z moimi koleżankami z zespołu ART przygotowywałam się do warsztatów, które miałyśmy prowadzić dla uczniów Zespołu Szkół nr 4 w Sosnowcu. Nasza pani trenerka Marta Rus świetnie przygotowała nas do tego spotkania. Miało to być dla nas zupełnie nowe doświadczenie, gdyż nigdy wcześniej nie brałyśmy udziału w przedsięwzięciach tego typu. Wzmagało to w nas ciekawość. Gdy dowiedziałyśmy się, że poznamy osobiście naszych widzów, jak również poprowadzimy dla nich zajęcia taneczne, podeszłyśmy do zadania z jeszcze większym zapałem. Stało się to dla nas ogromną motywacją, ponieważ pragnęłyśmy podarować naszym przyszłym koleżankom i kolegom niezapomniane chwile.
Od samego progu powitały nas życzliwość, powitalne piątki oraz niezwykłe ciepło emanujące od każdej osoby w budynku. Poczułyśmy, jakbyśmy znalazły się w gronie dobrych, oddanych przyjaciół. Jak mało gdzie, nie czułyśmy tutaj bariery międzyludzkiej. Ta niezwykła otwartość nierzadko chwytała za serce.
Przyszedł czas występu. Kiedy ubrałyśmy stroje tradycyjnie poczułyśmy tremę. Na szczęście nie zjadła nas w całości, ale tylko troszkę uszczknęła naszej pewności scenicznej. Stałyśmy za kotarą, wpatrując się w scenę.
Nasze serca biły coraz szybciej i szybciej. Można było usłyszeć słowa otuchy, które każda z nas wypowiadała raz po raz. I nagle usłyszałyśmy melodię, którą doskonale znałyśmy z prób. To ten moment, nadszedł czas występu. Wychyliłyśmy się zza kotary i … ujrzałyśmy szerokie uśmiechy oraz ciekawe oczy wszystkich widzów, co dodawało nam pewności siebie. Nikt nie patrzył na nas obojętnie. Wyszłyśmy lekkim krokiem na scenę.
Pierwszy układ, drugi, trzeci, czwarty – minęło jakby w jednej sekundzie. To było coś cudnego. Cała publiczność klaskała do rytmu, podśpiewywała teksty piosenek. Często słyszałyśmy okrzyki radości. Nigdy nie spotkałam tak aktywnej i wdzięcznej widowni. Gdy nasz pokaz dobiegł końca, zaprosiłyśmy wszystkich uczestników do wspólnej zabawy. Oni bez zawahania zatopili się w muzyce. Świetnie się razem bawiliśmy przy tańcu „Kaczuszki”. Nikt nie stał bezczynnie. Z dziewczynami patrzyłyśmy na twarze naszych koleżanek i kolegów, na których rysowała się szczera radość i zaangażowanie. Chwile płynęły tak szybko, że nawet nie zauważyłyśmy jak muzyka ucichła
i musieliśmy zakończyć nasze warsztaty. Następnie udałyśmy się na poczęstunek. Później zaprowadzono nas do „magicznej” sali. Miałyśmy możliwość zaobserwować gdzie i przy pomocy jakich urządzeń prowadzi się rehabilitację dla chorych dzieci. Wszystkie byłyśmy zafascynowane różnokolorowymi lampkami, lustrami oraz innymi sprzętami znajdującymi się na salce.
Niestety nadszedł czas rozstania. Pożegnaliśmy się ciepłymi uściskami z nadzieją szybkiego ponownego zobaczenia.
To był cudowny i bardzo wartościowy dzień. Sądzę, że nie zapomnę go do końca życia, gdyż nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam. Wizyta w takim miejscu jeszcze bardziej uwrażliwia. Dzięki takim przeżyciom dostrzegamy wszystkie dary od losu, których nie zauważamy na co dzień. Powinniśmy być wdzięczni za ludzi takich jak uczniowie Zespołu Szkół nr 4 w Sosnowcu, ponieważ wnoszą oni ogromnie dużo ciepła do naszego życia, to oni uczą nas cieszyć się każdym dniem, każdą chwilą. To jest niezwykłe. Ten wyjazd z pewnością ubogacił nasz zespół ART. Odkryłyśmy coś nowego, nieznanego. Nowi przyjaciele i przyjaciółki skradły kawałek mojego serca, który na zawsze będzie ich.
Kinga Głowacz uczennica klasy 2c